Krótkie fragmenty (z najnowszego wydania Tynieckiego, 2017) „Rozmów z Ojcami”: I, IX i X – zapraszamy do lektury.

 

FRAGMENTY ROZMOWY I

O tych, co wyrzekłszy się świata, chcą zdobyć doskonałość bez miłości

„Doskonałości nie osiągniemy od razu, rezygnując z posiadania dóbr czy też odrzucając zaszczyty, gdy brak nam owej miłości, której cechy opisuje Apostoł, a która polega na czystości serca. Cóż bowiem innego znaczy nie zazdrościć, nie unosić się pychą, nie złościć się, nie działać obłudnie, nie szukać swego, nie cieszyć się z niesprawiedliwości, nie pamiętać złego, jak tylko to, by składać zawsze Bogu w ofierze serce czyste i doskonałe, i zachować je nietknięte od wszelkich namiętności?…”

Powinniśmy dążyć do pokoju serca

„Pamiętajmy, że zawsze mniejszy jest zysk, jaki mamy z postu, niż uszczerbek, jaki ponosimy na skutek gniewu. Podobnie owoc wynikający z czytania nie zrównoważy straty powstałej ze zlekceważenia brata. Wypada zatem, aby to, co drugorzędne, w więc posty, czuwania, samotność, rozważanie Pisma, praktykowane było przez nas dla osiągnięcia głównego zadania, tzn. czystości serca, którą jest miłość. Tej zasadniczej cnoty nie powinniśmy nigdy usuwać na dalszy plan z powodu rzeczy drugorzędnych. Jeżeli bowiem nieugięcie trwać będziemy w miłości, wówczas nic nam nie zaszkodzi, choćbyśmy nawet z praktyk drugorzędnych musieli coś opuścić…”

Dążenie do kontemplacji Boga oraz przykład Marii i Marty

„Głównym naszym wysiłkiem i stałym pragnieniem serca powinno więc być, aby umysł niewzruszenie trwał w Bogu i w tym, co do Niego należy. Wszystko inne, choćby nie wiem jak było wielkie, powinniśmy zawsze uważać za rzecz drugorzędną, poślednią, a nawet szkodliwą. Przykład takiego usposobienia duszy i praktycznego postępowania przedstawia nam wspaniale Ewangelia w osobach Marty i Marii (…)

Widzicie więc, że dobro najwyższe umieścił Pan w kontemplacji, czyli w rozważaniu Bożych spraw. Z tego właśnie powodu uznajemy inne cnoty za potrzebne, pożyteczne i dobre, mimo to jednak określamy je jako drugorzędne, ponieważ staramy się o nie z powodu tej jednej (…)

Sama kontemplacja, póki jest jeszcze na drodze rozwoju, bierze sobie najpierw za przedmiot rozważania taki czy inny przykład świętych Pańskich, potem jednak powoli przechodzi coraz wyżej i z pomocą Bożą osiąga to, co Pan nazwał „tym jednym”, a więc oglądanie samego Boga. W ten oto sposób, wzniósłszy się ponad czyny i posługiwania świętych, nasyca się już tylko poznawaniem piękności Stwórcy.

Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Zastanówmy się dokładniej nad tymi słowami. Mówiąc bowiem: Maria obrała najlepszą cząstkę, Pan milczy wprawdzie o Marcie i – jak się wydaje – nie gani jej, a jednak chwaląc jedną, stawia niżej drugą. Podobnie gdy mówi: której nie będzie pozbawiona, wskazuje, że jednej z nich cząstka może być odjęta, albowiem dobrych uczynków człowiek nie będzie czynił zawsze, kontemplacja tymczasem nie ustanie nigdy…”

Dokąd sięga, a dokąd nie sięga władza ducha nad myślami

„Nie jest możliwe, by myśli nie niepokoiły umysłu; przyjąć je jednak lub odrzucić może każdy, kto o to się stara. Jakkolwiek więc powstawanie myśli nie zależy w zupełności od nas, to jednak jest w naszej mocy wzgardzić nimi lub je przyjąć. Jakieś myśli muszą zawsze poruszać umysł, nie należy jednak przypisywać wszystkiego pokusie lub owym duchom, które nam je usiłują podsunąć. Człowiek nie miałby wtedy wolnej woli a troska o poprawę życia nie byłaby w naszej mocy.

Twierdzę zatem, że w znacznej mierze to od nas zależy, czy poprawiamy jakość naszych myśli; czy w sercach powstają myśli święte i wzniosłe lub ziemskie i cielesne. To dlatego właśnie pilnie czytamy i nieustannie rozważamy Pismo Święte, aby naszej pamięci dostarczać duchownych treści; to dlatego często śpiewamy psalmy, aby obudzić w sobie żal; to dlatego pilnujemy czuwań, postów i modlitw, aby umartwiony duch nie zasmakował w rzeczach ziemskich, lecz wpatrywał się w sprawy niebieskie. Gdybyśmy tych ćwiczeń zaniedbali, duch z pewnością przylgnąłby do brudu przywar i ulegle podporządkował się wpływom ciała…”

 

FRAGMENTY ROZMOWY IX

Porównanie duszy do piórka lub puchu

Naturę duszy można dosyć trafnie porównać z lek­kim piórkiem lub delikatnym puchem, które dopóki nie zostaną skażone z zewnątrz, tzn. dopóki nie nasiąkną wilgocią, mogą dzięki swej naturalnej lekkości poruszać się swobodnie i wznosić ku niebu, wspomagane lekkim powiewem wiatru. Kiedy jednak zostaną czymś pokropione lub polane, tracą tę zdolność i pod ciężarem wilgoci opadają na ziemię.

Podobnie jest z naszą duszą. Dopóki nie opanu­ją i nie obciążą jej światowe wady i troski, dopóki nie zepsuje „wilgoć” szkodliwej pożądliwości, będzie ona w naturalny sposób, dzięki swej czystości, wznosić się ku górze. Poruszona lekkim powiewem rozmyślania duchowego, będzie gardzić rzeczami nędznymi i ziem­skimi a pożądać niebieskich i niewidzialnych. Słusznie więc napomina nas Pan: Uważajcie na siebie, aby wa­sze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijań­stwa i trosk doczesnych.

Jeżeli więc chcemy, aby nasze modlitwy przenik­nęły niebiosa, i to, co ponad nimi, oczyśćmy duszę z wszelkich wad i brudów namiętności, i przywróćmy jej naturalną lekkość: nasza modlitwa uwolniona od ciężaru przywar, podąży wtedy wprost do Boga.

Przyczyny ociężałości duszy

Zwróćmy uwagę, że nasz Pan, wskazując na przy­czyny ociężałości duszy, nie wymienił cudzołóstwa, nie­czystości, zabójstwa, bluźnierstwa czy rabunku, ponie­waż każdy wie, że są to grzechy śmiertelne i zasługują­ce na potępienie. Wymienił natomiast obżarstwo, pijań­stwo i troski doczesne, których (trosk) nie wystrzegają się i nie potępiają nie tylko ci, którzy żyją w świecie, ale, wstyd powiedzieć, także wielu mnichów, którzy uwikła­ni w nie, uważają je za coś niewinnego i pożytecznego.

(…) Możemy zapytać: jak rozpoznać, czy nasz duch jest rzeczywiście wolny od choroby światowych pragnień? Otóż nie wystarczy tylko powstrzymywać się od tego, czego nie potrafimy dostąpić czy wykonywać, choćbyśmy bardzo chcieli. Nie wystarczy gardzić rzeczami, za które natychmiast spotkałaby nas nagana ze strony świętych mężów lub ludzi świeckich. Prawdziwie wolny od światowych pragnień jest bowiem ten, kto stanowczo odrzuci to, co mógłby posiadać i co u ludzi cieszy się poważaniem.

Uwzględniając różnicę w sposobie życia, dobrze wiemy, że niektóre mało znaczące i drobne sprawy, zlekceważone i podjęte przez niektórych braci, potrafiły z czasem tak opanować ich umysł, jak wielkie sprawy tego świata zwykły odurzać umysł ludzi świeckich. Nie pozwalały im bowiem pozbyć się ziemskich przywiązań i całkowicie oddać Bogu, na Którym powinni skupiać wszystkie swoje myśli. Każde zaś oddalenie od Boga, choćby tylko niewielkie, powinniśmy w naszym powołaniu uważać za śmierć i najgorszą klęskę.

Różnorodność modlitwy

Musimy pamiętać, że modli­twa zmienia się w zależności od czystości serca i sta­nu ducha, na który składają się czynniki zewnętrzne i nasz osobisty wysiłek. Jak więc widzicie, nigdy nie można modlić się tak samo. Inaczej bowiem modlimy się, gdy nasz duch jest ochoczy, a inaczej, gdy przygniata nas smutek lub rozpacz; inaczej, gdy ożywiają postępy w pracy duchowej, a inaczej, gdy przytłaczają groźne poku­sy; inaczej, gdy błagamy o odpuszczenie grzechów, a inaczej, gdy prosimy o łaskę, o cnotę lub o wynisz­czenie jakiejś wady; inaczej, gdy przeraża nas myśl o piekle i przyszłym sądzie, a inaczej, gdy pałamy nadzieją i pragnieniem przyszłych dóbr; inaczej, gdy znajdujemy się w ucisku i niebezpieczeństwie, a ina­czej, gdy żyjemy w bezpieczeństwie i spokoju; ina­czej, gdy pełno w nas światła płynącego z objawienia Bożych tajemnic, a inaczej, gdy przygniata nas brak cnót i świętych myśli.

 

FRAGMENTY ROZMOWY X

Jak nauczyć się nieustannej modlitwy

Bardzo słusznie porównaliście postęp w spra­wach duchowych z nauką dzieci, które tak długo nie będą umiały rozpoznawać poszczególnych liter ani swobodnie ich pisać, dopóki nie otrzymają dokład­nego wzoru, wyrytego w wosku, aby przez ciągłe ćwiczenie i codzienne naśladowanie przyzwyczajać do nich wzrok i rękę. Podobnie jest w życiu ducho­wym – dlatego i dla was trzeba znaleźć taki wzór, taką formę modlitwy, abyście mając ją przed oczyma i sta­le powtarzając w pamięci, mogli przejść na wyższy poziom kontemplacji.

Chciałbym ją teraz podać. Pamiętajcie tylko, że każdy mnich, który pragnie trwać w Bogu, powinien nieustannie rozważać ją w swoim sercu, odrzucając wszelkie inne myśli dotyczące codziennych trosk. Jeśli nie będzie od nich wolny, to nawet na tej jednej, którą podam, nie uda mu się skupić. Ja sam nauczy­łem się jej od najstarszych Ojców, którzy dożyli jeszcze do moich czasów; dzisiaj wyjawiam ją tylko nielicznym, szczerze pragnącym doskonałości.

A zatem, jeśli chcecie zawsze pamiętać o Bogu, powtarzajcie nieustannie następujące wezwanie: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu; Panie, pospiesz ku ratunkowi memu! (Ps 70,2)

(…)

Tak oto nieustannie powtarzajmy tę modlitwę: w nieszczęściu, abyśmy zostali wybawieni, w szczę­ściu, abyśmy je mogli zachować, nie unosząc się py­chą. Rozważajmy ją nieprzerwanie w naszym sercu, nie przestawajmy śpiewać w pracy, w podróży czy przy jakimkolwiek innym zajęciu. Rozmyślajmy o niej we śnie, przy jedzeniu i w każdej potrzebie. Niech to rozmyślanie stanie się dla nas zbawienną metodą, która nie tylko zachowa nas bezpiecznie od napaści szatana, ale i oczyści od skażenia jakąkolwiek ziemską wadą, doprowadzając do kontemplacji rze­czy niewidzialnych i niebieskich, i wznosząc do owej niewysłowionej, żarliwej modlitwy, znanej tylko nie­wielu.

Modlitwa nieustanna prowadzi do modlitwy doskonałej

Niech tej właśnie formy modlitwy tak długo trzy­ma się dusza, aż wzmocniona jej nieustannym po­wtarzaniem i rozmyślaniem, porzuci zbytek wszel­kich innych myśli. Ubóstwo tego jednego wersetu bardzo szybko zaprowadzi ją bowiem do pierwszego z ewangelicznych błogosławieństw: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo nie­bieskie (Mt 5,3). Chwalebne to więc ubóstwo, a ten, kto go dostąpi wypełnia także słowa Proroka: niech ubogi i biedny chwalą Twoje imię. (Ps 74,21)

(…)

Nie powtarzamy więc jedynie słów wyuczonych na pamięć, lecz sami z głę­bi serca wydobywamy to, co dotyka naszej istoty Do właściwego sensu tych słów nie docieramy zatem za pomocą tekstu, lecz dzięki naszemu doświadczeniu. W taki oto sposób nasza dusza dochodzi do owej czystej modlitwy, o której, na ile nam Bóg pozwolił, zaczęliśmy już mówić w trakcie poprzedniej rozmo­wy. W modlitwie tej umysł nie tworzy żadnych obrazów, język nie wypowiada słów, tylko dusza pło­nie ogniem niewysłowionego zachwytu, a serce nie­nasyconą gorliwością. W takim stanie duch wznosi się ponad wszystkie zmysły i rzeczy widzialne, i w niewysłowionych jękach i wzdychaniach zanosi mo­dlitwę do Boga.

(…)

Tymi słowami abba Izaak zakończył swoją drugą naukę o modlitwie. Wysłuchaliśmy jej z podziwem, postanawiając stanowczo i od razu wprowadzić w ży­cie jego słowa o wersecie Boże wejrzyj ku wspomoże­niu memu…, który zalecił początkującym do stałego rozważania. Uważaliśmy ten sposób medytacji za łatwy i bardzo pożyteczny. Praktyka pokazała jed­nak, że jego przestrzeganie było daleko trudniejsze, od naszego wcześniejszego zwyczaju swobodnego przechodzenia w czasie rozmyślania od jednego fragmentu Pisma Świętego do drugiego.

Warto jednak dodać, że dzięki tej krótkiej mo­dlitwie każdy może dążyć do doskonałości, a brak wykształcenia i nieznajomość świata nie jest żad­ną przeszkodą na drodze do czystości serca, którą w prosty sposób wszyscy mogą osiągnąć. Wystarczy, jeśli rozważając wspomniany werset zachowają dzię­ki niemu trwałą i żywą pamięć o Bogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *